Spojrzałam z kpiną na mojego brata, który siedział przy barze. Od pół godziny próbował się porozumieć z barmanką. Mieliśmy iść do kina, ale ten głupek nawet nie sprawdził, na jakiej jest ulicy. Musieliśmy wejść do baru, aby dowiedzieć się, czy idziemy w odpowiednim kierunku. Pech chciał, że barmanka była Hinduską. Dakota usiłował rozmawiać z nią po angielsku, ale to na nic... Po chwili mój braciszek wstał zniechęcony i wskazał dłonią na drzwi. Zeskoczyłam z krzesła i podbiegłam do Edy'ego. Wyszliśmy z baru.
- I co? Na jakiej to ulicy?- zapytałam z nadzieją.
Dakota pokręcił przecząco głową.
- A mówiłeś, że w 5 minut dowiesz się, gdzie iść!- krzyknęłam tupiąc przy okazji nogą.
- I co z tego?!
- Mieliśmy iść do kina! To z tego...
Bliźniak wywrócił oczami.
- Przez to, że wszędzie łazimy razem, nigdy nie będę miał dziewczyny. Zawsze myślą, że to ty nią jesteś.- wypalił.
Czułam, jak coś we mnie wrze. Miałam ochotę przywalić mu w twarz i iść do domu. Resztkami sił powstrzymałam się.
- Przynajmniej ocalam laski przed tobą! Chronię je przed największym błędem w życiu.- stwierdziłam. - Wiesz co? Wracam do domu! Nie chcę cię więcej widzieć.
Po tych słowach odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku parku. Miałam dość Dakoty... On nie potrafi skumać, że chcę z nim spędzić trochę czasu? Nagle się z kimś zderzyłam
Spojrzałam na ową postać.
- Wy... wybacz.- wyjąkałam.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz