O poranku minąłem na korytarzu Jennifer, miała podkrążone oczy no i... najlepiej nie wyglądała.
- Coś się stało? - zadałem co najmniej głupie pytanie.
- Nie, nic. - westchnęła spuszczając głowę.
Również westchnąłem. Lekko złapałem za jej podbródek i sprawiłem że spojrzała na mnie.
- Wiesz, głupi nie jestem. Przecież widzę... - spojrzałem jej w oczy. - No ale jak nie chcesz, nie mów. - odsunąłem rękę.
Jennifer? Wybacz że tak długoo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz